Czasami wydaje mi się, że żyję w kraju idiotów

Gdy widzę, jak ktoś popełnia rzecz w stylu przekraczania prędkości samochodem zastanawiam się jak to jest, czego my, jak naród nie możemy zrozumieć, jak ktoś, kto drogą zarządza mówi nam, że bezpieczna prędkość w tym miejscu to 70 km/h? Wydaje mi się, że większość kierowców ignoruje ten nakaz.

Wszyscy oni wiedzą lepiej? Czemu robią coś co, jak pokazują oficjalne statystyki Europy, częściej niż gdzie indziej w Europie, prowadzi do tragedii (pod względem liczy wypadków śmiertelnych na milion mieszkańców w roku 2012 wyprzedziły nas tylko dwa kraje, Litwa i Rumunia)? Co jest tak trudnego w pojęciu, że stan naszych dróg nie pozwala na rozwijanie większych prędkości?


Tak samo zastanawiam się jadąc drogą rowerową połączoną z chodnikiem. Na jakie podstawie projektanci i budowniczy ignorują fakt, że NIE da się efektywnie połączyć ruchu pieszego i rowerowego?

Jak długo będziemy próbować nauczać pieszych i rowerzystów do wspólnego korzystania z tego samego ciągu pieszo-rowerowego, skoro całe dotychczasowe doświadczenie krajów z bardziej rozwiniętą kulturą transportu wskazuje że NIE da się tego zrobić?

Pora się pogodzić z tym że nie jesteśmy żadnym "Chrystusem" narodu i przestać stwarzać jakieś autorskie rozwiązania na przekór zdrowemu rozsądkowi.